28 lutego

Rok temu zrobiłam całą serię zdjęć pt. "latające dzieci", jednak w myślach cały czas miałam rozwinięcie tego pomysłu w kolorze. Kiedy Tsar zaproponował temat na poniedziałkowe fotografowanie, nie wahałam się, aby znowu zmusić moje dzieci do latania. Wprawdzie zdjęcie wyglądałoby bardziej klimatycznie na łące pełnej kwiatów, ale wprawka przed wakacjami już jest.

Zadałem temat na ten dzień. "W przestworza". W planach miałem polowanie na samoloty na lotnisku. Zmarzłem i nic dobrego nie zrobiłem, takie fotografowanie wymaga jednak większego przygotowania. Wróciłem zły do domu, ale od czego ma się kota?


26 lutego

 

Mam gości. Lubię mieć gości, zwłaszcza po czasie spędzonym sam na sam ze sobą. Dwa dni malowania figurek minęły jak jedna chwila.


25 lutego

Nadal ćwiczę nakładanie zdjęć na siebie, a jedynymi modelami pod ręką jest moja rodzina. Więc męczę ich tak, że aż mają mnie dosyć. Za to nie mogą narzekać na ilość posiadanych portretów.

Ponoć można zobaczyć w niej dno duszy.


24 lutego

Wrocław miastem krasnali przecież jest, więc głupio by było nie odwiedzić ich wszystkich. Rozrastają się w szalonym tempie, więc razem z córą ciągle za nimi gonimy. Przed nami ciągle 70 figurek do sfotografowania. Za to cieszymy się obie myślą o albumie jaki powstanie. Ten krasnal ma numer 103 w naszej kolekcji.

Siedzę sam w domu i sam dla siebie muszę być towarzystwem. Niechże i z tego będzie jakiś pożytek.


23 lutego

Ile kota w człowieku i ile człowieka w kocie? Zagadnienie nie do rozstrzygnięcia, ale czasami można podejrzeć jak doskonale się komponuje człowiek z kotem. Wystarczyło tylko ustawić multiekspozycję w aparacia, a potem zrobić zdjęcie portretowe człowiekowi i kotu. Wyszło diabelsko.

Nie znoszę chorować.


22 lutego

Zapędziłam się na wystawę innego fotografa. Więcej na mojej stronie poświęconej mojemu miastu http://miastowroclaw.blox.pl/

Mają drogi swe i płoty, po prostu koci świat...


21 lutego

Na swoim blogu o Wrocławiu http://miastowroclaw.blox.pl/ niezmiennie tropię sowy budzące się na wrocławskich murach. Nie wiem ile ich się pojawiło, ale sama mam ich ponad dwieście. Szybko znikają z przestrzeni miejskiej, ale na fotografiach będą wieczne.

No i obudziłem się chory. Domowe sposoby w ruchu. Mleko z miodem i czosnkiem, herbata z sokiem malinowym. To sobie dorobiłem...


20 lutego

... znowu w drodze ... dopada mnie zmęczenie

Szkoła w żaden sposób nie spełnia w tym roku pokładanych w niej nadziei. Jestem zawiedziony i smutny, brak mi sił aby cokolwiek z tym zrobić, aby samemu popchnąć coś do przodu. Czuję się jakbym tracił czas...


19 lutego

W szkole kompletne pomieszanie pojęć i zajęć, więc na zajęciach z reportażu robimy zdjęcia w studio. Oto pani Zosia, sprzątaczka szkolna, ze względu na swoją oryginalną urodę zgarnięta przez prowadzącego do pozowania. Strasznie się ucieszyłam z takiego wyboru, gdyż sama nie miałabym śmiałości zaczepić obcej kobiety i poprosić o pozowanie. Uroda pani Zosi jest bardzo charakterystyczna i chyba nikt nie potrafiłby przejść obok bez zwrócenia na nią uwagi. Jej mocny makijaż podkreślał rysy twarzy. Gratuluję jej odwagi, bo w świecie młodości i jednej linii urody mało która kobieta potrafi zapozować bez kompleksów.

Mamy w jednej z sal wykładowych takie okno, które kiedy pada przez nie światło, deformuje je w cudowny sposób. Kiedy w sali nie palą się inne światła nastrój jest niepowtarzalny. Czasami chce się kogoś postawić w tej iluminacji i fotografować. Czasami to robimy.


18 lutego

Wrócił śnieg. A już tak bardzo łudziłam się nadzieją, że powolutku przypełza do nas wiosna.

Uwielbiam dostawać prezenty. Pewnie lubi to każdy z nas. No przynajmniej Ci, którzy dostają zawsze trafione prezenty. Ja dostałem właśnie taki. Trafia w dwa moje gusta. Uwielbiam wiedzieć, że ktoś słucha tego co do niego mówię.


17 lutego

Znowu zrobiło się zimno. Za oknem stado ptaków głośno dyskutowało. Chyba nie o powracającej zimie?

W biegu do pracy, w biegu z pracy do domu, gdzie czeka kolejna praca. Na chwilę zatrzymałem się na przystanku autobusowym, czekając na transport. Tuż obok mężczyzna rozłożył swoją uliczną księgarenkę starych książek. Tytuły wydały mi się tak adekwatne do tego co w mojej głowie...


16 lutego

Łaziłam po pagórkach śmietniska pobudowlanego,który zdradziecko wyrósł tuż koło mojego domu, gdy nagle ujrzałam literę "A" zbitą z desek! Od razu przypomniały mi się ćwiczenia z grafiki z pierwszego roku, kiedy to musieliśmy w otoczeniu znaleźć cyfry. Tym razem spróbowałam odnaleźć cały alfabet. I udało mi się! Chociaż niektóre z nich są mocno dyskusyjne, to jednak odnalazłam cały alfabet w przeciągu godziny. Może poszukałabym dłużej, ale dopadł mnie zmierzch, zmarzły mi palce i uznałam, że jak na ćwiczenie blogowe wystarczy.

Zdjęcie można obejrzeć w powiększeniu.

Wpadłem w wir pracy, która nie pozwala na nic innego. Nie widuję słońca, nie mam czasu myśleć nad przyjemnościami, tracę wzrok przy komputerze. Jedyne moje chwile przerwy to czas przygotowywania posiłków. Czasem żeby czuć cokolwiek, wybieram naprawdę pikantne dania.


15 lutego

Jak dobrze mieć koty w domu. Kiedy weny brak kot zawsze jest wdzięcznym obiektem do sfotografowania. Tutaj Tosia zażywa kąpieli słonecznych w przenośnym solarium.

Zapracowany jestem po same uszy i niemal nie odchodzę od komputera. Zajmują mnie strony internetowe. Szukałem sposobu na stworzenie fotorealistycznych ikonek do jednej ze stron, stąd dzisiejsze zdjęcie. Taki eksperyment, szukanie metody. Udane częściowo.


14 lutego

Tak po prostu i od serca. Najlepszego z okazji Walentynek.

Walentynki to dla mnie święto tandety. W Polsce, to święto polskiej tandety.


13 lutego

Przygotowania do Walentynek trwają. Grzebiąc w przepastnych szufladach z zabawkami, niczym w najtandetniejszym horrorze, natykam się na stos główek lalek. Urwane nie bardzo chciały wrócić na swoje miejsce. Straciły głowę w imię dziecięcego eksperymentu. W miłości też się traci głowę. Na szczęście szybko wraca na kark.

 


12 lutego

Tak jak w notce z dnia 16 stycznia, próbuję nadal sił w zniekształcaniu obrazu. Tym razem jednak próbowałam zmienić zdjęcie całkowicie komputerowo. Efekt nie jest taki zły, ale mam wrażenie, że wyczuwa się w nim nutkę sztuczności, której nie miało poprzednie zdjęcie.

Biorę udział w turnieju gier bitewnych. Dziś umiejętności fotograficzne służą dokumentacji. Over.


11 lutego

Weno ... Wróć!

Smutna kanapka o 7 nad ranem... Zawłaszczenie.


10 lutego

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, kiedy ujrzałam ten obrazek. Pobiegłam od razu po aparat i uwieczniłam mojego koty tak jak były. Mimo brudnych szmat, na których leżały, cieszyłam się, że udało mi się je tak razem podejrzeć. Tosia (młodsza) zraża do siebie Słomkę (starsza) swoimi nerwowymi ruchami i wiecznym wierceniem się. Dzisiaj były mocno padnięte, bo Słomka nawet nie zareagowała jak Tosia się do niej przytuliła, a Tosia zastygła jak kamień.

Do góry nogami. Wykolejony, tak się czuję po zeszłotygodniowym szaleństwie szkolnym. Jeszcze nie mogę dojść do siebie. Nawet drzewa rosną korzeniami w górę.


9 lutego

Oto ona - moja czarnucha, którą tak ciężko sfotografować. Uwielbia siedzieć na oknach i obserwować co się dzieje z drugiej strony szklanego ekranu. Nie przeszkadzam jej, niech patrzy. Lubię jej stateczność i dostojność, tak różną od młodzieńczego szaleństwa drugiego kota.

Po raz pierwszy od tygodnia relaks. Brak myślenia. Fajka wodna w Fuego na tyłach Nowego Światu.


8 lutego

Kolejna próba fotografowania komórką, trochę nieudana, ponieważ mam średniej jakości aparat w swoim telefonie. Ale kaczuszka ma też swój urok, wygląda jak wycięta ze starej gazety.

Znów jestem na dworcu Warszawa Centralna, stoję przy okienku i uroczo gaworzę z przemiłą (naprawdę!) kasjerką. Rozglądam się wokoło. Miłe to co widzę, ten ponury budynek zaczyna jaśnieć. Poczekalnia jeszcze zamknięta, ale lada dzień...


7 lutego

Moje ulubione ostatnimi czasy. Czasami bywa tak, że po prostu ma się ochotę na piwo. Nie jestem w stanie wypić 0,5l, ale 0,3l akurat sączę przez cały wieczór. Dla przyjemności.

Znów Warszawa... Jeżdżę tam i z powrotem, mamy gości.


6 lutego

Droga na Wrocław przebiega przez Tuszyn. Pełno tam parkingów, ale jeden pilnowany jest "szczególnie". Za każdym razem chciałam zatrzymać się przy misiu i go sfotografować, ale teraz los się do mnie uśmiechnął i stanęłam na światła tuż obok niego.

Czasami człowiek nagle coś zauważa i jest... tak powstają zazwyczaj moje miejskie zdjęcia. Wyprzedaż rąk, nóg, ale nie mózgów. Tak czułem się po tej sesji.


5 lutego

Jedziemy do szkoły. Nieprzytomni, zmęczeni po całonocnej walce z Flashem. Nawet w pociągu nie można się wyspać, bo trzeba szybko dokończyć projekt. Na brudnej szybie pociągu ktoś narysował dwa serduszka. Podniosłam komórkę i już wiedziałam, że to będzie moje zdjęcie na factora. Innego nie będę miała siły zrobić.

Rano zakopani w błocie, w południe olani przez wykładowcę. Dzień szary i bez komentarza


4 lutego

Ciągle w drodze. Pogoda nie sprzyja miłym wycieczkom, wycieraczki walczą z deszczem. Nie chce się jechać. W taką pogodę człowiek najchętniej zakopałby się pod koc z kawałkiem dopiero co upieczonego ciasta i kubkiem kawy. Tylko dla tego lubię deszczową pogodę, inaczej ciężko byłoby wytłumaczyć sobie powody takiego lenistwa. A na wiosnę czekam z utęsknieniem.

Noc z Flashem - czyli sesja nadchodzi. Na zdjęcia brak mózgu...